Rządza - relacja

Podróż nad rzekę nie była długa, udało się dojechać w miarę zwartą grupą. W końcu nawet spotkaliśmy się na tym samym moście, w okolicy wsi Stary Dybów. O ile cała klasa dotarła w komplecie, to gdzieś po drodze zgubiło się słońce.
Słońca było mało, za to wody, na szczęście nie z nieba, aż nadto. W porównaniu do ostatniego mojego spływu na Rządzy stan rzeki znacznie się podniósł. Przez wysoką wodę krajobraz zupełnie się zmienił, rzekę trzeba było odkrywać na nowo. Niestety, pewne rzeczy jednak pozostały bez zmian, malownicze mini wysypisko śmieci pod mostem jak było tak jest.
Chwilę zajęło rozstawianie samochodów i oczekiwanie objawiło się głupawką wśród uczniów. Można utrzymać pagaj na nosie? A może uda się to samo zrobić z kajakiem? Pewnie nie do końca zgodnie z normami BHP, ale jednak udało się to sprawdzić. Wreszcie kierowcy wrócili, koniec z głupotami, płyniemy.
Sprawne czytanie wody bardzo się przydawało, szczególnie jeżeli ktoś nie chciał zgubić rzeki. Ja do tej pory jestem przekonany, że to nie my się zgubiliśmy tylko rzeka pomyliła się którędy ma płynąć. To były jednak tylko chwilowe problemy z nawigacją i dalej szło już gładko.
Trasę pokonywaliśmy szybko, praktycznie wszystkie przeszkody były pod wodą.
Czym bliżej ujścia do Zalewu tym bardziej rzeka się uspokajała. Było coraz mniej zakrętów, słabszy nurt. Tylko wiatr w twarz był coraz mocniejszy. Spływ zakończyliśmy przy moście w Rynii. Pokonanie całej trasy zajęło nam około 3 godzin niespiesznego wiosłowania.
Szkoda, że wszystkie zwałki zostały zalane przez wodę, mimo tego spływ był całkiem udany. Jednak czegoś zabrakło, bo uczestnicy pod dopłynięciu nie byli zainteresowani topieniem imitującego Marzannę kierownika.
Pierwsze zawiosłowania w drodze dookoła świata za nami, następne rzeki już na nas czekają.

Rafał

Zdjęcia (3)

Komentarze (0)